bynajmniej nie chodzi o to że właśnie skończyłem 30 lat, to już za mną
ale po kolei
na piątkowym treningu nasz coach Marek S. zaczął się czepiać mojej postawy, nie pierwszy raz i pomyślałem (sorry coach) znowu...
wcześniej w mojej głowie formułowały się takie komunikaty: to nie do mnie, mnie to nie dotyczy, ja mam inną masywną budowę ciała itp itd.
za każdym razem gdy próbowałem iść za jego wskazówkami coś mnie uwierało, irytowało i z reguły psuło mi to co już zaczynało wychodzić. Ciągle słyszałem: trzymasz na mięśniach, walczysz. Myślałem no i dobrze że walczę może w końcu coś wywalczę.
Tak sobie czytałem wszystkie te uwagi o spuszczaniu spustu i myślałem: ludzie przecież ja mam problem żeby stabilnie zawisnąć w celu, po kilku sekundach drżą mi mięśnie, kompensuje wszelkie odchyły i tylko czekam aż gdzieś się blisko środka celownik zakręci. Gdzie ja mam myśleć o spuście jak w cel ledwo wchodzę. I rzeczywiście nadrabiałem mięśniami tak iż po treningu byłem nieźle zmachany.
Wczoraj szperając po forum i myśląc trochę o tym co mi nagadano na piątkowym treningu wpadłem na wątek o literaturze. Ktoś powiedział że w Polsce nie ma literatury i że jedynym źródłem wiedzy jest to forum. Do tego doszedł niejako smutny obraz polskiego poziomu łucznictwa bloczkowego i pomyślałem że może to właśnie wynik braku literatury i fachowego coachingu. Zerknąłem na ebay. com i trafiłem na taką pozycję:
http://cgi.ebay.com/ws/eBayISAPI.dll?ViewItem&item=310281322377&ssPageName=STRK:MEWAX:IT#ht_500wt_922obejrzałem kilka filmików na youtube.com
Popatrzyłem na okładkę tej książki i coś mi zaczęło świtać. Zrobiłem kilka prób w domu na sucho i dzisiaj na trening w dobrym humorze poszedłem z myślą że od razu będę ćwiczył nową pozycję strzelecką.
Wysunąłem prawie maksymalnie celownik. Pierwsza seria i już czuję że to jest to. Korekta celownika i ... zaczęło się. Stabilnie. Na plecach jakby mi ktoś kij od szczotki mocno przytroczył do ramion. Wspaniała powtarzalność. Cały trening bez kręcenia celownikiem. Wcześniej frustrowało mnie to że nieraz na jednym treningu jeździłem celownikiem w poziomie od lewej do prawej. Żółte gwarantowane. Wchodzą 10. Nawet jak mi trochę pobujało w pionie i lekko wymęczone to i tak 10. Myślę będzie 30 jak nic. Niestety 29. Zabrakło milimetra.
Pomyślałem to nic i tak jest dobrze. No ale ostatnia seria i jest !!! Piękna 30 !
Jeszcze jedna seria. Niestety
30 nie ma. Ale żółte gwarantowane
To pierwszy dzień mojego nowego życia łuczniczego
Przepraszam za zbyt rozciągły opis ale to było 40 minut temu więc jeszcze jestem podekscytowany. Dzielę się tym bo wiem że pewnie więcej osób ma problem z powtarzalnością i stabilnością przy celowaniu. Ludzie to naprawdę działa.