Nasza doktryna wojenna powinna zakładać przede wszystkim dobrze zorganizowaną walkę podziemną i partyzancką. Kwestia uniknięcia okupacji w trakcie potencjalnej agresji...jest raczej utopią i świadczy o braku wyobraźni. I do takiej wojny powinniśmy się na poważnie przygotowywać. Dlatego potrzebne jest przynajmniej podstawowe przeszkolenie każdego zdrowego obywatela, w zakresie obsługi broni osobistej i zespołowej, środków łączności, znajomości obchodzenia się i posługiwania materiałami wybuchowymi, umiejętności przetrwania w terenie, kamuflażu,...itp. a przyszli dowódcy i oficerowie - również w zakresie walki konspiracyjnej. Do tego ważne jest by żołnierze podlegali szkoleniom w swoich rejonach zakwaterowania, a nie jak było do tej pory - Ślązacy na Pomorzu (!!!).
To że mamy drony, F16 i poniemieckie czołgi... to kompletnie nie poprawia naszej zdolności obronnej jako Państwa. Nasza doktryna wojenna powinna informować potencjalnych agresorów - że na naszym terytorium uwikłają się w bardzo krwawe, drogie, długotrwałe i niepopularne walki z patriotycznym, zdyscyplinowanym i zdesperowanym społeczeństwem, przygotowanym do wojny asymetrycznej. To jest coś co może faktycznie odstraszyć, a nie zabawki dla generałów i eksportowe-pustynne oddziałki.
Największą krzywdę obronności naszego Państwa robi jednak lansowana ideologia sybarytyzmu - która jest przeciwieństwem spartańskiego, patriotycznego wychowywania młodzieży, oraz utwierdzanie wszystkich, że nic nam nie grozi...a w najgorszej sytuacji - uratuje nas EU lub US Army.