Oczywiście i dla mnie udział w zawodach to nie tylko strzelanie do sylwetek zwierzaków, lecz okazja by się spotkać z kolegami, od których dzieli nas wiele kilometrów a łączy zamiłowanie do łucznictwa. A nawiązując do oklejania strzał i samego dopracowywania szczegółów, by strzały leciał tak jak chcemy lub byśmy chcieli, to nie ma żadnych 100% reguł i zasad, które możemy wcielić w życie i być pewnym, że wszystko będzie grało. Czy to dotyczy samego ustawiania łuku, testów papierowych czy też oklejania strzał, doboru różnych grotów itd. Wystarczy, że przytniemy długość promienia o jeden cal i wszystko nagle zaczyna grać, a wcześniej robienie wręcz cudów nie dawało pożądanych rezultatów. Jest tyle cząstek układanki zwanej łucznictwem, które należy ze sobą zgrać i dopasować by wszystko wyglądało i było ok, że dzięki temu mamy co robić w takie chłodne, zimowe dni, choć nie ukrywam, że czekam już na wiosenne słońce i zieloną trawkę-nawet jeśli miałoby to oznaczać trudności w wypatrzeniu np. jakiegoś odyńca. ;-). DB