Hej
Jestem na forum nowy bo i dość niedawno wróciłem do zajawki. Kilkanaście lat temu liznąłem temat ale nie było mnie stać na zabawę dziś sytuacja inna i dostęp do sprzętu też lepszy. Dużo szukałem i czytałem zanim zakupiłem bloczka. Z głową wypraną you-tubowymi filmikami z USA koniecznie chciałem bloczek w camo. Nie żebym chciał polować czy coś , po prostu mi sie to podoba... Nie ma sie co z tym kryć jestem amatorem , nie chciałem wydawać dużo ale nie chciałem szajsu. Myślałem że na poczatek 900zł na łuk to juz nie bedzie lipy. Do tego nie zdawałem sobie do końca sprawy z ilosci kasy którą jeszcze przyjdzie mi wydać na cele/maty, strzały spusty itp... Bałem sie że skonczy sie na "więcej sprzętu niż talentu" Oglądałem sporo recenzji róznych łuków na YT i czytałem tez duzo. O Poe Langu było mało. Łuk pasował mi wzornictwem i wymiarami bo nie mam za duzo miejsca w domu. Małą ilość opinii uważałem za plus bo pewnie nie jest awaryjny... Więc kiedy nadażyła się okazaja i pewien sklep zrobił dobrą promkę , zmęczony szukaniem kupiłem tego tajwańca...
Piszę ten wątek bo nie znalazłem nigdzie rzeczowych informacji na temat tego łuku raczej były to ogólniki i sponsorowane recenzje. Gdybym sam przeczytał to co zaraz napiszę przed zakupem może zaoszczedziłbym trochę czasu i pieniędzy.
Do rzeczy:
Łuk w zestawie z celownikiem, podstawką kołczanem i 3 strzałami oraz peep'em kupiłem za 699zł. Gdy dostałem go do rąk naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Był solidnie wykonany nie trącił tanią tandetą. Były też fajne drobiazgi typu tłumiki spider w cięciwie czy zestaw imbusów calowych. Kołczan był tandetny bo przy strzale cały trzeszczał...
Łuk fabrycznie przyszedł w ustawieniu 29 długosci naciagu i 65lbs siły. Zgodnie z załączoną tabeką odkręciłem trochę sruby ramion żeby zbliżyć sie do 50lbs bo bez d-loopa i spustu to była moja strefa komfortu w naciaganiu łuku. Wszystko wydawało się ok.
Pierwsze strzały były bardzo obiecujące . Ustawiłem sobie celownik na odległosciach 15 i 20 metrów (tak na poczatek ) i wszystko działało poprawnie. Udało sie utrzymać jakies tam skupienie w celu i była zabawa. Niestety już po kilku strzałach ślad po tłumikach w cięciwie zaginął. Gdzieś je katapultowało przy strzelaniu - Trudno pomyślałem - mogłem je przecież do cieciwy przywiazac jakos.. moja wina. Strzały też miały swoje bolączki w jednej wypadł grot razem z gwintem i sie zgubił druga miała lekko odklejoną lotkę. Ale uprzedzano mnie w sklepie ze są słabe...
Weczorem kolejne zakupy w internecie nowe strzały (maximal savage) stabilizator, d-loop i spust... kolejne stówki odleciały...
Kolejny weekend kolejne strzelanie. I tu niespodzianka : po kilku strzałach strzały jakoś dziwnie latają... Przyczyną było ocieranie lotek o odciągi. Moze się poluzowało pomyślałem . Ustawiłem na nowo - DZIAŁA Szczelam dalej. Jest fajnie. Żona się zainteresowała, pyta czy może spróbować... Szybki instruktaż i zmniejszenie siły naciągu żeby dała rade .Strzeliła 2 -3 razy i spadła cięciwa oraz pękła kostka odciągu. Niegroznie całe szczescie bo cieciwa zatrzymała sie na draw stop-ie. Szybka inspekcja problemu i tu kolejna nie miła niespodzianka: Poniżej 40 lbs z łuku nie dało sie strzelać, cieciwa luźna i spada przy strzale. Dobrze że nic sie nie stało. No trudno pani żona nie poszczela... Zamawiam nową kostkę...
Kolejny weekend. Jest spust i jest d-loop oraz nowe strzały i kostka. Kilkanascie oddanych strzałów banan na buzi i PACH! oddaje strzał a łuk dosłownie eksploduje mi w rękach. Strzała jak była w podstawce tak w niej jest tylko cięciwe porwało w 2 miejscach i pogieło bloczek a ramiona wypadły... WTF? Rece opadły. Łuk odeslałem na reklamacji. W sklepie podejscie pro, opis sdażenia krótka rozmowa i od razu wysłali nowy łuk, pan z serwisu nawet d-loopa zawiazał.
No i od poczatku . Poustawiałem, pogadałem z serwisem. Wyglądało na to że odciagi trzeba ustawiać super blisko lotek bo inaczej potrafi spaść cieciwa z bloczka . Niby oczywiste ale jednak.
Pierwsze strzelanie z nowego łuku i od razu problemy strzały latają jakims lobem. Nie mam juz zakresu zeby ust celownik ale były juz troche starmoszone wiec próbuje dalej może to przez strzały . Przyczyna dziwnego toru lotu wychodzi na jaw juz po kilku strzałach. Na bloczkach dzieje sie coś dziwnego, słychać pstryk gdy kabel wskakuje na swoje miejsce w bloczku podczas naciągania Nie jest dobrze kable jakby zbyt przekoszone na bloczku. 3-4 obkretki na kablu i wyglada dużo lepiej (prase pozyczył kolega choc mozna to było robic bez prasy luzując ramiona...). Ok strzelam dalej . 10-15 strzałów i juz nie można łuku naciągnąć . Spada kabel przy kazdej próbie.
Oglądamy dokładnie łuk. Nie do wiary majdan jest KRZYWY...
Wtedy już zrozumiałem że wydałem pieniądze na nie własciwy łuk. Zadzwoniłem do sklepu zaproponowałem wymianę z moją dopłatą na Stingera. Załatwilismy to bez problemu i od tygodnia strzelam PSE. Taki finał.
Podsumowując nalezy pamietać o jednej BARDZO istotnej rzeczy. Łuk Poe Lang nie jest technicznie złym łukiem strzelało sie z niego naprawdę dobrze. Autentycznie w porównaniu do Stingera nie było przepaści ani w kulturze naciągania go czy samego strzału.Był to łuk mocny Nie wiem jak z celnoscią na dłuższą metę bo nie było mi dane strzelać z niego długo. Niestety jak to z chinszczyzną/tajwańszczyzną bywa quality control nie jest tam na najwyzszym poziome i zakup tego łuku to loteria. Co gorsza po doświadczeniach z eksplozją łuku po strzale , za każdym razem gdy go naciagałem nerwowo obczajałem czy wszystko jest na miejscu i zawsze trochę się bałem pociągając za spust. To nie jest przyjemne...
Czy żałuje że go kupiłem? Chyba nie do końca, czuje się bardziej ofiarą słabej kontroli jakosci tych produktów niż jego kultury pracy. Dzieki temu lukowi też bardziej zgłębiłem temat i zaakceptowałem wewnętrznie że musze wydać sporo wiecej na tę zajawkę niż zakładałem. Jestem też zadowolony że łuk kupiłem w sklepie łuczniczym a nie jakims interentowym markecie dzieki czemu zaoszczędziłem sporo czasu i nerwów i uzyskałem szybką i fachową pomoc a także nie zostawiono mnie na lodzie z zakupionym towarem i razem dogadalismy rozwiazanie problemu.A to naprawde istotne.
Daleki byłbym tez od stwierdzeń że to gówno itp. Myśle że jesli ktoś trafił dobry egzemplaż i nie kombinował z siłami naciagu itp i zwyczajnie miał farta to ten łuk może sprawić frajdę jednak ostatecznie jest to wspomniana wczesniej loteria. Ja skonczyłem z oklepanym Stingerem i koniec konców wyszło mi to wszystko na dobre ale nie zawsze tak bedzie więc przed zakupem warto się zastanowic czy nie dozbierać tych 700zł które w perspektywie dłuzszej zabawy w robin hooda są itak kroplą w morzu wydanego hajsu...