Ja najbardziej podkręcam się wtedy, kiedy robię na treningu jakies głupie błędy. Wracając do domu nie mogę sobie tego wybaczyć i z niecierpliwoscią oczekuję chwili kiedy następnego dnia sięgam po łuk i jadę znów postrzelać. Dla relaksu i odmiany lubię "bawić się łukiem", czyli strzelam np. w lesie do pudeł ze szmatami ucząc się prawidłowej oceny odległosci. Czasami, choć ostatnio dawno temu, strzelam z kolegą Tomkiem do kuli ze szmat zawieszonej wysoko na linie, która buja się jak wahadło. Stajemy na np. 30m i próbujemy trafiać, fajna zabawa ;-) polecam wszystkim. Oczywiscie mamy z tyłu wysoki wał, więc nie gubimy strzałek. Raz/dwa razy w tygodniu robię sobie wolne od treningu, a w zamian poswięcam ten czas na wypoczynek i konserwację łuku i strzał. Wolny dzień powoduje naładowanie baterii i nieodpartą pokusę na kolejne 10-tki ;-)
pozdrawiam