Czytam te wszystkie brednie i oczy otwieram ze zdumienia, że piszą to łucznicy "ze stażem". A przynajmniej za takich się mający...
Nie będę wdawał się w dyskusję, a jedynie uprzejmie doniosę (po bardzo krótkiej inspekcji sieci), że strzał został oddany całkowicie przypadkowo (zerwany) z łuku tradycyjnego, podczas treningu strzelectwa konnego. Pies w nieznany sposób dostał się na zamkniętą przestrzeń strzelnicy i wystraszył konia. Jeździec zrobił to nieumyślnie. Pies (według informacji z sieci) najprawdopodobniej uciekł w panice i dopiero przypadkowi ludzie wałęsający się po skraju lasu znaleźli go i powiadomili służby schroniska dla psów (dlaczego nie policję czy wterynarza, zgadujcie sami).
Należy więc zadać sobie o wiele trudniejsze pytanie - gdzie w tym wszystkim jest właściciel psa?
Zostawiam z przemyśleniami, hejterzy z bożej łaski.