@N
Powiem tak obrazowo na swoim przykładzie.
Pierwszym autem jakie posiadałem był polonez. Oczywiście wcześniej jeździłem "pożyczanym" kaszlakiem od rodziców. Wydawało mi się, że poldolot to całkiem niezły wybór. W zasadzie - na tamte czasy - miał wszystko co mają przeciętne auta (poza klimatyzacją i abs) No i niewątpliwie miał tę zaletę, że był stosunkowo nowy - czteroletni.
Pewnego dnia rozpędzony, trzydziestotonowy ciągnik siodłowy spotkał się dosyć blisko z poldolotem i trzeba było rozejrzeć się za kolejnym autem. Potrzebne było coś "na szybko" - budowa w toku itd. Od sąsiada kupiłem po cenie złomu Kadetta. I długo nie mogłem się nadziwić, że można jechać 130-140km/h i nie trzeba do siebie krzyczeć, żeby porozmawiać, że autko może tak stabilnie trzymać się drogi a nie bujać jak łódka na zakrętach, że może tak niewiele palić i mieć takie wygodne foteliki.... I to auto pełnoletnie, trzy razy starze od poldolota!
Strzelanie z Cobry to jak prowadzenie poloneza. Dopóki nie strzeli się z porządnej konstrukcji faktycznie pozostaje złudzenie, że "tak właśnie wygląda łucznictwo". I idę o zakład, że gdyby przeciętny właściciel Cobry miał okazję strzelić z markowego sprzętu to od razu zacząłby się zastanawiać komu opchnąć to strzeladełko i wymienić na - nawet i używany, ale markowy - sprzęt.
Problemem jest to, że u nas w kraju klubów[1] jest jak na lekarstwo.
Nie ma prawie takich miejsc, gdzie można odbyć "jazdę próbną" łukiem i przekonać się o wartości sprzętu. A że łuki tanie nie są to działa prosta logika - "nie dam dzyliona złotych za łuk markowy, bo mi szkoda". Tyle, że w takim wypadku podejmowanie decyzji jest dokonywane z pominięciem wszystkich innych kwestii poza ceną. Trudno tutaj winić niezorientowanych nabywców. Ja, żeby upewnić się, czy warto wydać tyle kasy na Hoyta wybrałem się parę razy strzelić 100+km na Siekierki
I to też nie było bardzo miarodajnym doświadczeniem...
[1] tutaj często rzeczony "klub" jest prowadzony przez ćwierćinteligenta po kursie PZŁ, dla którego bloczki to wymysł szatana a sprzęt tradycyjny w ogóle nie warty jest uwagi.