Szanowny Panie Sobek!
Na początek będzie miło - ma Pan absolutną rację, już nie trzeba mieć dwóch członków wprowadzających by zostać "myśliwym". To już zniknęło z prawa. Moja wina, przepraszam uniżenie z sianie ciemnoty, dalipan, klnę się, że nieświadomie..
Dalej będzie już mniej miło:
"czy autor wie o co chodzi w selekcji"
Autor z biologii miał same piątki i wie, na czym polegają relacje między roślinożercami a drapieżnikami w zdrowym ekosystemie. Już nie ma w ekosystemie wielkich drapieżników zwierzęcych - ryś, niedźwiedź i wilk to dziś nieistotna rzadkość. Został jako główny drapieżnik człowiek - myśliwy.
A Szanowny Pan usiłuje nam, dorosłym inteligentnym ludziom wcisnąć kit, że ten drapieżnik, mający do dyspozycji flintę z której może ubić co chce z kilkuset metrów - dobrowolnie sam na siebie nałoży ograniczenie i strzeli "selekcyjnie" do osobnika słabego. Prędzej uwierzę, że tak wytresuje Pan kota, by polując na myszy nie używał pazurków.
Bowiem drapieżnik mając mozliwość - czy pazurki, czy flintę - skorzysta z niej, by upolować to, co jest dla niego najsmaczniejsze, a nie to, co "selekcyjnie" sam wybierze jako chore i słabe.
Jedyny sposób wyegzekwowania ograniczenia nadużyć - to obcięcie kotu pazurków, a myśliwemu zabranie broni mogącej uśmiercić skutecznie z kilkuset metrów.
"z łuku także można strzelić medalowego przyszłościowego byka"
Jak ten byk da się podejść na pewny strzał z łuku - czy myśliwemu, czy wilkowi - to jedyny medal należy się kucharzowi, który upiecze jego comber.
"poza tym jeśli poluje się z bronią palną nikt nie zmusza do oddawania strzału na 200m, można podchodzić równie dobrze na 15m"
Proszę nie traktować nas jak dzieci. Nikt nie zmusza do korupcji - a jednak są tacy, którzy biorą w łapę, gdy jest okazja. Nikt nie zmusza do strzelania z 200 metrów - a na pewno znajdą sie tacy, którzy widząc jelenia oddalonego o 200 metrów strzelą do niego, gdy będzie się oddalal - nawet nie mogąc ocenić, czy byk jest "medalowy" czy nie. Jedyny sposób na ukrócenie obu zjawisk - to brak możliwości - przy korupcji prywatyzacja, przy łowiectwie - zakaz stosowania broni dalekiego zasięgu.
"czy może z łuku będzie się strzelać tylko sztuki kulawe chore i umierające ze starości bo wtedy łatwiej"
Tak samo, jak drapieżnik - ryś prędzej upoluje sztukę chorą skacząc z drzewa, tak samo drapieżnik - łucznik prędzej upoluje sztukę chorą strzelając z treestandu. Łucznik jest bardziej zbliżony do naturalnego drapieżnika - selekcjonera. Ten z flintą - nie ma nic wspólnego ze zdrową selekcją zbliżoną do naturalnej.
"czy autor wie kto to leśnik?, prawdopodobnie jest przekonany, że to myśliwy chodzący z piórkiem w kapeluszu i flintą po lesie, który ratuje czerwone kapturki"
Nie będę dyskutował z Pańskimi projekcjami.
"a kto zabroni podejść z bronią do rogacza na 5m i dopiero wtedy strzelać"
Znów usiłuje Pan bajki opowiadać - niedawno rozmawiałem z pewnym "myśliwym", który twierdził, że strzał z 40 metrów to dla nich "strzał z przyłożenia", wyjątkowa rzadkość i fart.
"a tak w ogóle kto to myśliwy prochowy???"
No tak - Panowie "myśliwi" chcą już do śmietnika historii spuścić moich Czcigodnych Antenatów, którzy polowali z oszczepem, toporem, łukiem, chartami i z sokoły. I zaszepić nową świecką tradycję, że polowanie - to tylko flinta.
"Strzelając z prawej ręki i celując z lewego oka tylko wzbudzę powszechną wesołość, nie mówiąc o tym, że przegram z każdym młodzikiem " - choć moim zdaniem to nieprawda to dlaczego z taką samooceną swoich zdolności jest chęć polowania???"
Zanim mi (autocenzura) drugi raz łgarstwo zarzucisz - upewnij się. Bo nie puszczę płazem. Szanowny Pan "Mathews" świadkiem, żem prawdę pisał. Chęć do polowania stąd, że słowo myślistwo pochodzi nie od naparzania ze sztucera do wszystkiego co się rusza w promieniu kilometra, lecz od myślenia. Od umiejętności strzeleckich ważniejsze jest wytropienie i podejście zwierza. Z 20 metrów trafię we wszystko.
"Na legalizację łuku poczekam bo nadejdzie prędzej czy później."
Nie mam ochoty czekać. Jako 80-latek już nic nie upoluję.
"Pozdrawiam i Darz Bór (choć nie wiem czy to czasem nie postpeerelowskie pozdrowienie)"
To pozdrowienie razem z CUDZĄ tradycją zawłaszczyli sobie ci, którzy nie mają z tradycją myśliwską nic wspólnego. Po uprzednim wytłuczeniu w łagrach i kacetach tych, których to tradycja była. Można kupić tytuł szlachecki, czy tytuł galicyjskiego hrabika - ale i tak ktoś zapyta się "Panie Potocki, a poprzednio to Pan się nazywał Szapiro, czy Goldblum?" Nie kupi się tradycji. Dlatego dziś nie lubię używać zawłaszczonej przez doły terminologii myśliwskiej - i pozdrawiam zwrotem "do widzenia".