No i po zawodach. Łaskawa pogoda, wzorcowa logistyka i organizacja, miła atmosfera i jak zawsze wesołe, sympatyczne towarzystwo.
Dla wielu z nas, zapewne, te pierwsze wiosenne zawody terenowe - były pierwszym łuczniczym przebudzeniem po długim zimowym śnie. Ja z przerażeniem stwierdziłem, że mój myśliwski łuk, z którym rozstałem się w wielkiej przyjaźni - wczesną jesienią ubiegłego roku... jest dla mnie o wiele za mocny
. W drugiej rundzie musiałem pozbyć się 5# siły naciągu by go w ogóle napiąć. Katastrofa! Dalej strzelałem już na czuja - bo celownik na mocno osłabionym łuku - przestał pokazywać prawdę. W rezultacie odetchnąłem z ulgą po oddaniu ostatniego strzału - i zakończyłem rozgrywkę z jednym pudłem na zdradliwej sówce
.
Był to dla mnie bardzo ważny test, bo teraz już wiem, że sezon terenowy - powinienem zacząć od odzyskania krzepy
. Pozdrawiam wszystkich uczestników a zwycięzcom i organizatorom zasłużone gratulacje.