Autor Wątek: Ocena odległości do celu  (Przeczytany 26958 razy)

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #15 dnia: Kwiecień 17, 2010, 11:04:20 pm »
Trzeba przyznać, że bardzo dzielny jest ten... koń ;D ,  skoro potrafi osiągać wyniki sportowe pod jeźdźcem, który nie przeczytał nawet broszurki "Nauka jazdy konnej w weekend"  ;D

A na poważnie - następne zdjęcia już lepsze. Choć warto dodać, że klasę jeźdźca widać nie w konkursie skoków przez przeszkody, lecz w ujeżdżeniu. W skokach skacze koń, nie jeździec, a zadaniem ssaka siedzącego na końskim grzbiecie jest tylko nie przeszkadzać koniowi w skoku, dobrać optymalnie czas przejazdu, szerokośc zakrętów, ilość oraz długość foule między przeszkodami.
Tego szybko może się nauczyć byle patałach (to nie Pańskim synu...), a nawet osiągać międzynarodowe sukcesy, o ile ma dość kasy, by kupić świetnie ujeżdżonego konia o dużej potędze skoku za kilka milionów dolarów.

kissielec

  • Gość
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #16 dnia: Kwiecień 17, 2010, 11:45:29 pm »
W żadnej końskiej dyscyplinie...jopsa...ani sam koń ani sam jeździec się nie liczą i niczego nie są w stanie pokazać, choćby z osobna byli geniuszami. Wygrywa dobrze dogadana para i indywidualna strategia, a po to by ta para osiągnęła jakikolwiek wynik - trzeba litrów końsko-ludzkiego potu na treningach przez miesiące a nawet lata. Musisz być przyjacielskim przewodnikiem stada - dla konia,  by ten był gotów dla Ciebie na wszystko i reagował na Twoje zamiary... Widać to świetnie na parkurach w pięcioboju - gdzie jeźdźcy losują nieznane konie... i potem siedzą na nich jak "pies na płocie" ledwo kończąc przejazd lub nurkując między drągami. A raczej na pewno są po lekturze przynajmniej wspomnianej broszurki :).
Natomiast głupoty o samoskaczących koniach za miliony dolarów z patałachami na grzbiecie - to mity jakie opowiadają sobie niedzielni mistrzowie-rekreanci, ratujący życie na znarowionych "perszeronach"  ;D.

Zupełnie jak mity o drogich, cud-łukach renomowanych marek, które z każdego chętnego przy kasie - zrobią natychmiast łuczniczego mistrza... :D (ten truizm - to po to by jednak pozostać przy łucznictwie  ;))
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 18, 2010, 12:20:35 am wysłana przez kissielec »

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #17 dnia: Kwiecień 18, 2010, 12:29:23 am »
Natomiast głupoty o samoskaczących koniach za miliony dolarów z patałachami na grzbiecie - to mity jakie opowiadają sobie niedzielni mistrzowie-rekreanci, ratujący życie na znarowionych "perszeronach"  ;D.

Pnie kissielec, pisz Pan lepiej o łukach.
Na tym się Pan przynajmniej zna.
A co do koni - czasy genialnych par typu Pikador oderwany od woza z taboru - rotmistrz Królikiewicz już minęły.
Dziś wygrywający na świecie skoczkowie (jeźdźcy) nie tracą czasu na ujeżdżanie koni. Oni sami lub one same (a raczej ich bardzo bogaci tatusiowie) kupują już ujeżdżone konie z najlepszym rodowodem za kilka milionów dolarów. Polacy, choć swego czasu najlepsi jeźdźcy świata - dziś nic na świecie nie osiągną, bo nie mają dość pieniedzy na dobrego konia. Sama stanówka najlepszych wierzchowców na świecie dochodzi do kilkuset tysięcy dolarów (w Polsce nędzne kilka tysiecy zł).

A to "zgranie się" nie ma dużego wpływu na końcowy wynik w skokach przez przeszkody. Techniki prowadzenia konia dosiadem, łydką i wodzami są zestandaryzowane i dobrze ujeżdżony koń reaguje podobnie na każdego dość poprawnie stosującego hippiczne pomoce jeźdźca (temat chabet w pięcioboju nowoczesnym to inna para kaloszy). Przeciętnie wyszkolony jeździec radzi sobie z każdym dobrze ujeżdżonym koniem - i to bez palcata, bez którego Pański syn jak widzę na zdjęciach niestety nie potrafi w pełni zapanować nad koniem, skoro trzyma go w ręce.
 

kissielec

  • Gość
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #18 dnia: Kwiecień 18, 2010, 01:57:27 am »
... i to bez palcata, bez którego Pański syn jak widzę na zdjęciach niestety nie potrafi w pełni zapanować nad koniem, skoro trzyma go w ręce.

...To czy jeździec panuje nad koniem - to widać po sylwetce konia, tempie ruchu, spokoju zwierzęcia,... a nie po palcacie lub jego braku...jopsa  :D. Ale sorry - tego mogło w broszurkach o jeździe konnej nie być  ;).

Wróćmy zatem do łucznictwa...
Rekreacja i sport to dwie różne rzeczy. Choćby najcelniejsze strzelanie z łuku - dla zabawy, w zaciszu domowego ogródka...nijak ma się do sportu łuczniczego (szczególnie tarczowego). Z końmi byłby pewnie kłopot  ;), ale łuki mamy wszyscy... i stosunkowo łatwo to sprawdzić. Wystarczy zapisać się do PZŁucz. - za drobną opłatą uzyskać licencję i wybrać się na najbliższe zawody - w banalnym strzelaniu do dużych kolorowych tarcz - i to z 4-ech znanych odległości  :), potem sprawdzić swoje miejsce na liście wyników końcowych - i już będzie wiadomo co to jest rekreacja a co to jest sport  ;).
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 18, 2010, 02:55:53 am wysłana przez kissielec »

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #19 dnia: Kwiecień 18, 2010, 09:56:03 am »
...To czy jeździec panuje nad koniem - to widać po sylwetce konia, tempie ruchu, spokoju zwierzęcia,... a nie po palcacie lub jego braku...jopsa  :D. Ale sorry - tego mogło w broszurkach o jeździe konnej nie być

Ruchu na zdjęciach nie widać. Widać za to dodatkowe pomoce - wytok i palcat.
Szkoda, że w broszurkach o jeździe konnej które Pan przeczytał nie wspomniano o Czcionce występujacej pod Panem Sałackim przed Her Majesty Elisabeth II nie tylko bez palcata i wytoka, ale i bez ogłowia.
W każdym bądź razie moje konisko nie wymagało ani wspomagania ganaszowania wytokiem, ani wymuszania posłuszeństwa batami. Mimo, że miał początkowo nieźle zwichrowaną psychikę przez pijanych masztalerzy z Kozienic. Dobry nauczyciel ma autorytet u ucznia bez groźby sprania go.

Cytuj
Wystarczy zapisać się do PZŁucz. - za drobną opłatą uzyskać licencję i wybrać się na najbliższe zawody - w banalnym strzelaniu do dużych kolorowych tarcz - i to z 4-ech znanych odległości  :), potem sprawdzić swoje miejsce na liście wyników końcowych - i już będzie wiadomo co to jest rekreacja a co to jest sport  ;).

Wiem bez tego. Wygrał Pan ze mna walkowerem - z powodu mojej poważnej wady wzroku i że w przeciwieństwie do Pana zawsze traktowałem łucznictwo czysto rekreacyjnie.
Pański syn też wygrał ze mna walkowerem - bo ważę dwa razy więcej od niego i moje konisko niestety już od wielu lat nie żyje. Drugiego takiego, który skacze pod takim ciężarem jak ja stacjonaty do 170 cm (czyli pół metra więcej, niż skakał Pański syn w zawodach klasy N) już nie kupię - bo po wybuchu w Czarnobylu w 1986 roku z braku klientów zagranicznych wyprzedawano z polskich stadnin po cenie rzeźnej konie wysokiej (jak na Polskę) klasy. Dziś takich super okazji już nie ma.

kissielec

  • Gość
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #20 dnia: Kwiecień 18, 2010, 10:58:38 am »
Samym wytokiem Pan konia nie zganaszujesz... :) Koń ganaszuje się mniej lub więcej w momencie zaakceptowania woli jeźdźca i nastawieniu się na jego decyzje. I dzieje się tak bez "zaciągniętych wodzy" i przy luźnym wytoku. A podstwową funkcją wytoka jest bezpieczeństwo końskiego pyska a nie wsadzenie koniowi głowy między nogi... ;) 170cm - Panu gratuluję, choć co innego jest skoczyć barierę a co innego jest bezbłędnie ukończyć ich podchwytliwą kombinację w parkurze, choćby były i 0,5m niższe...i jeszcze zmieścić sie w czasie. Wysokość przeszkód jest w pierwszej kolejności zdeterminowana poziomem wyszkolenia konia, a nie jeźdźca.

A co do rekreacji i sportu w łucznictwie - to  generalnie sport dla mnie - to również suma-sumarum zabawa a nie zawód czy priorytetowy cel życiowy, natomiast piszę to z autopsji: inaczej strzela się dla własnej satysfakcji i relaksu, a nieco inaczej w warunkach rywalizacji. Znam takich, którzy nigdy na treningu nie osiagną tak wysokiego wyniku jak na zawodach, a u mnie póki co jest odwrotnie...na zawodach strzelam ciut gorzej niż na samotnym treningu. A nawiazując do powyższego końskiego przykładu - co innego jest wystrzelić na treningu kilkadziesiat razy bez liczenia punktów, ciesząc się, że idzie nam "nieźle",...  a co innego na zawodach - umieścić nawet i 144 strzały jedna po drugiej w żółtym polu - bo tylko wtedy możemy liczyć na jako taki wynik. A później jeszcze wyeliminować przeciwników w indywidualnych pojedynkach.
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 18, 2010, 01:12:31 pm wysłana przez kissielec »

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #21 dnia: Kwiecień 18, 2010, 12:14:16 pm »
Samym wytokiem Pan konia nie zganaszujesz...

Stosowanie wytoka - to porażka jeźdźca.
Koń ma bardzo delikatny pysk i broni się przed bólem podnosząc pysk by wędzidło oparło się nie o wrażliwe dziąsła, lecz o zęby. Dlatego należy tak ustawiać ręce, by amortyzować każdy ruch końskiego pyska. Amortyzuje się palcami (co jak widzę na zdjęciach Pański syn robi, ale palce są zbyt krótkie by w pełni zamortyzować), ramionami (mniej skuteczne ze względu na dużą bezwładność całej kończyny górnej) - oraz NADGARSTKIEM (czego Pański syn nie robi, skoro na wszystkich zdjęciach jego dłonie są w linii prostej z przedramieniem).
Ucząc jeździć kursantów zawsze darłem pysk "dłonie ku sobie!!!".
Lecz że szarpali - trzeba było u koni "wielokrotnego użytku" stosować wytoki, które uniemożliwiają podniesienie pyska końskiego przy napiętych wodzach.
Mój koń nie miał wytoka, a wędzidło stosowałem wyłącznie gumowe.

Cytuj
170cm - Panu gratuluję

Mnie????
Koniowi!!!!!!!!!!
To on tyle skakał, ja mu tylko w tym nie przeszkadzałem.
Jedyną moją zasługą było wyrwanie go niemal spod bramy rzeźni. I potem szwendanie się od stajni do stajni, by zechcieli go przyjąć w zamian za nauczanie kursantów (jako biedny student nie miałem pieniędzy na utrzymanie konia).
Ale warto było - jeszcze nie spotkałem drugiego takiego wierzchowca, którego po forsownym galopie przez kilka kilometrów pod takim ciężarem jak ja trzeba było nie popędzać, lecz powstrzymywać.
W Kozienicach chcieli go oddać na rzeź jako "nie rokującego". Gdy prostacka hołota "ujeżdżająca" tam konie stosowała bestialskie metody "treningu". Może nadające się od biedy do tępych folblutów które w Kozienicach dominowały z przeznaczeniem na tor wyścigowy, lecz nie do inteligentnych mieszańców (mój koń był mieszanką folbluta z ciężkimi wierzchowymi rasami niemieckimi).
Przy czym jego inteligencja przejawiała się np. w sposobie pokonywania przeszkód - twarde, lite przeszkody terenowe brał z zapasem, lecz delikatne patyczki na parkurze często gęsto pokonywał... bez skakania ;D
No bo po co skakać, gdy można strącić piersiami?  ;D ;D ;D

Nie oduczałem go tego, bo jako waga superciężka nie miałem szans na większe osiągnięcia sportowe. Swoją drogą to wkurzające - tworzy się kategorie wagowe dla np. boksu (i potem ogląda na olimpiadzie żenujące podskoki karłowatych "mistrzów" - kogucików, których bym zmiótł z ringu jednym ciosem) - a w jeździectwie dyskryminuje się jeźdźców pełnowymiarowych i nadwymiarowych.
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 18, 2010, 12:32:55 pm wysłana przez jopsa »

kissielec

  • Gość
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #22 dnia: Kwiecień 18, 2010, 02:04:58 pm »
Stosowanie wytoka - to porażka jeźdźca.
To pańskie zdanie...wg mojej skromnej oceny bardzo amatorskie.
By nie zanudzać kolegów wywodami z gatunku "never ending story" w materii obcej temu forum, proponuję by kontynuował Pan ewentualne teoretyzowanie korzystając z priva.


Ja zaś sugeruję powrót do właściwego tematu tego wątku.
   

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #23 dnia: Kwiecień 18, 2010, 03:50:26 pm »
To pańskie zdanie...wg mojej skromnej oceny bardzo amatorskie.

To również zdanie "amatorów z poradnika wekeendowego jeźdźca"  ;D ;D :

Przeznaczenie wytoka jest dwojakie.

Może zabezpieczać koński pysk przed niespokojną ręką mało wprawnego jeźdźca. Jeździec taki ciągnąc za wodze dzięki wytokowi skieruje część siły na wytok, przez co zmniejszy nacisk wędzidła na bezzębną cześć żuchwy.

Drugim zastosowaniem jest korekta ustawienia końskiej głowy. Niektóre konie mają tendencję do zadzierania głowy i ucieczki przed kontaktem. Wytok zabezpieczy przed tym niepożądanym zachowaniem, ponieważ nie pozwala na podniesienie koniowi głowy i kieruje nacisk wędzidła na żuchwę konia.

Nie należy też sztucznie obniżać młodym koniom głowy poprzez zakładanie wytoka. Młode konie z reguły wysoko noszą głowę rozglądając się w nowym otoczeniu. Założenie wytoka może spowodować u nich bunt, co może skończyć się oporem i utratą zaufania do jeźdźca.

Źródło:
http://www.blogkonie.pl/2008/01/05/wytok/


jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #24 dnia: Maj 02, 2010, 04:11:04 pm »
Pogadalim offtopikowo, posprzeczalim o durnoty - czas wrócić do tematu:

Na stronce o wdzięcznej nazwie "redneck archery" (mają u mnie dużego plusa za autoironiczną nazwę) jest fajny artykulik o prędkości strzały i błędach w ocenie odległości:

http://www.redneckarchery.com/support_arrow_speed.cfm

Jak widać, błąd w ocenie odległości aż 5 jardów (przy rzeczywistych 30 jardach) skutkujący strzałem na tyle niecelnym, że nie trafia się w "killing zone" jelenia - dotyczy jedynie żółwiowatych łuków wystrzeliwujących strzały z prędkością poniżej 220 fps.
Powyżej - mimo pomyłki strzał jest i tak zabijający.

Za to dla strzał szybszych większy jest rozrzut wynikający z turbulencji wywołanych przez grot myśliwski.

Wniosek - nie ma co demonizować potrzeby prędkości.
P.S. Tu uderzam się ekspiacyjnie w piersi, bo co innego gadam, a co innego robię - w końcu kupiłem legalne części (CZĘŚCI!!!) do horyzontala o prędkości rzeczywistej aż 345 fps :D

kissielec

  • Gość
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #25 dnia: Maj 02, 2010, 05:49:45 pm »
To, że szybkość strzały jest bardziej wybaczalna jeśli chodzi o ocenę odległości, to fakt z którym nie ma co polemizować, bo praw fizyki nie zmienimy. Natomiast to, że celne trafienie b.szybką strzałą - jest odpowiednio trudniejsze,... to inny fakt, już bardziej dyskusyjny, bo bardziej subiektywny. Na pewno strzelanie z "demona prędkości" wymaga wyższej koncentracji psychofizycznej, którą możemy utrzymywać jedynie przez regularne, częste strzelanie.
Bowhunter wybiera dla siebie odpowiednią odleglość skuteczną - i na niej poluje, - (więc argument celności zostawmy sportowcom, którzy nie mają wpływu na odległości z których strzelają)... natomiast strzała szybka daje mu dodatkowe, istotne atuty.
Można ewentualnie pokusić się o hipotezę, że b.szybka strzała - może powodować zmniejszenie skutecznego dystansu. Ale nie jest to reguła, tym bardziej że tzw. skuteczny dystans... niezależnie od łuku i prędkości strzały - czasem maleje, czasem rośnie. Dobrze zatem cyklicznie go sprawdzać.
« Ostatnia zmiana: Maj 02, 2010, 09:15:41 pm wysłana przez kissielec »

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #26 dnia: Maj 02, 2010, 06:18:06 pm »
Można ewentualnie pokusić się o hipotezę, że b.szybka strzała - może powodować zmniejszenie skutecznego dystansu. 

Ano właśnie.
Kupiłem kilka dni temu na prezent dla 12-latki łuczek Diana z Łukbisu (super zabawka, dokładnie i pięknie wykonana, za jedyne dwie stówki!) o słabiutkim naciągu 22 funcików. Lecz przed wręczeniem prezentu nie mogłem się powstrzymać przed przestrzelaniem. Po kilkunastu próbach już dziurawiłem żółte z 15 metrów raz po raz.
Następnie rozochocony zaryzykowałem i wziąłem swojego starego mocnego klasyka, z którego już nie powinienem strzelać z powodów zdrowotnych. I wstyd się przyznać, ale z łuku z którego jeszcze kilka lat temu trafiałem w przysłowiowe "oko muchy" - z 20 metrów nie trafiłem w tarczę...
Bo już jest zbyt mocny na dokładne przymierzenie.

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #27 dnia: Maj 05, 2010, 01:49:56 am »
Panie kissielec, wszelkie dywagacje na temat błędnej oceny odległości tracą sens, gdy się kandydat na bowhuntera nauczy najważniejszej umiejętności - sprowokowania zwierzaka, by się zbliżył bardzo blisko do łowcy.

Zapraszałem Pana na bezkrwawe łowy z aparatem fotograficznym. Ponieważ Pan nie reflektował - wybrałem się sam. Wytropiłem stadko 4 saren, przez kilka poranków obserwowałem ich zwyczaje, na koniec zasadziłem się na starannie upatrzonym stanowisku i pstryknąłem - oto moja fotka na fotosik.pl:

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/pelny/566675ab717eada2.html

Zacznijmy od lewej strony:
Najbliższa sarna jest słabo widoczna - tuż przy lewej stronie najgrubszego pnia. zasłaniające gęste gałęzie uniemożliwiają strzał. Zmierzona odległość miarką (po odejściu sarenek) - 10 metrów. To nie pomyłka - TYLKO DZIESIĘĆ METRÓW.

Następna była oddalona (dobrze ją widać) na ponad 30 metrów (dokładnie nie mogłem zmierzyć) - czyli więcej, niż wynosi zasięg etycznego strzału (wg moich osobistych kryteriów - czyli... marnych umiejętności strzeleckich :D ).

Bardziej w prawo już coraz lepiej:
Dokładnie na granicy gałęzi obu wielkich drzew widać koziołka częściowo przesłoniętego trzcinami. Podczas zdjęcia ustawił się na wprost, lecz chwilkę wcześniej pięknie odsłonił killing zone w bezruchu. Żadnych przeszkód, odległość tylko 12 metrów.

Pod prawym drzewem sarna ustawiona bokiem w bezruchu, odległość 13 metrów.

Oczywiście nie strzelałem (w Polsce zabronione ;) ), a nawet gdyby nie było zabronione - nie ta pora roku. Zatem miłe sarenki wolniutko odeszły nie wystraszone, pomachałem im na pożegnanie z oddali przyjaźnie rękawiczką - i na bliższą znajomość z nimi umówiłem się na wrzesień  ;D

Gdyby ktoś był ciekaw, jakim sposobem bez większych trudności znalazłem się tak blisko saren - odpowiem na priva. W internetowych brykach dla bowhunterów tego nie przeczytacie...

aro1569 - Arkadiusz Kania

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 249
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #28 dnia: Maj 05, 2010, 11:51:50 pm »
Kurcze zdjecie jest malo wyrazne i tylko dostrzeglem sarne w oddali.Tez mi sie zdaza zapolowac w ten sposob bo lubie obserwowac zachowania zwierzat.Sarne bardzo latwo podejsc gdyz te zwierzatka sie juz jakby''ucywilizowaly'' i przyzwyczaily do ludzi.Mam pare tego typu fotek i nie jest to zadna sztuka jesli sie wie ktoredy zazwyczaj chodza na zer.Niemniej zawsze fajna zabawa.Ostanio mialem okazje zaobserwowac jak reaguje samiec (u nas zwany sarniokiem ) na nieoczekiwany dzwiek dzwonka telefonu komorkowego ;D.Jak na złosc akurat wtedy ktos zadzwonil.Coz reakcja byla zaskakujaca.Podniosl leb po czym pasł sie dalej jakby nigdy nic.Drogi Jopsa moge podeslac zdjecie kozicy gorskiej ktora podszedlem na 5 m   :).Pozdrawiam
Bowtech Invasion CPX 70#, Mathews Drenalin 70#,
TR Micro Alpha v5, Sure- Loc QC,
Ripcord Code Red, Mathews HD II,
Cartel Midas Max ,
Octane 11'' , Bee stinger pro hunter max 8"
CE Maxima 250

jopsa

  • Stały bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 374
Odp: Ocena odległości do celu
« Odpowiedź #29 dnia: Maj 06, 2010, 06:17:07 am »
Kurcze zdjecie jest malo wyrazne i tylko dostrzeglem sarne w oddali.

Zdjęcie jest dość wyraźne, a trudno dojrzeć zza gałęzi tylko sarnę tuż przy rozwidlonym najgrubszym pniu (po lewej stronie). Po dokładnym przyjrzeniu się widać pysk, lewe oko i lewe ucho, nos.
Koziołek pośrodku jest widoczny jak na dłoni. Nogi i dół tułowia przesłaniają trzciny, ale pierś, szyja i głowa są doskonale widoczne. Jest dokładnie w miejscu, gdzie się zbiegają gałązki obu największych drzew.
Ostatnia sarna jest pod drzewem w samym prawym rogu zdjęcia. Jest ustawiona lewym bokiem, widać tułów, szyję, głowę, nawet lewe oko.

Cytuj
Sarne bardzo latwo podejsc gdyz te zwierzatka sie juz jakby''ucywilizowaly'' i przyzwyczaily do ludzi.Mam pare tego typu fotek i nie jest to zadna sztuka jesli sie wie ktoredy zazwyczaj chodza na zer.

Zgadza się. Zdjęcie dałem nie po to, by się przechwalać, jaki to ze mnie "cudowny tropiciel", lecz by uzmysłowić, że zamiast bawić się z ryzykowne strzelanie z daleka (i mylić odległość) - można bez trudu podpuścić sarnę nawet na 10 metrów.
By sarna znalazła się tam, gdzie chcemy by się konkretnego dnia znalazła, tylko trzeba ją "zanęcić", tak samo jak się zanęca ryby.