Było nas 5-iu i jeden tata oraz niejaka Tell. Części osób nie dane było dojechać lub się porozumieć, jednak liczę, że pod koniec czerwca będzie nas więcej, gdyż planuję rozegrać porządnego 2D, jako że mam ochotę na ognisko, a jednak field dłużej trwa.
Ad rem.
Nie padało poza jednym incydentem tak w połowie, i zdążyliśmy przed wiekszą ulewą, rozpoczynaliśmy w piatkę, jako, że dołączył do nas młody człowiek z tradycyjnym łukiem o imieniu Jakub przybył wraz ze swoim tatą Karolem, i osiągnął niebagatelny wynik 34 pktów w ośmiu rundach. Jakub bardzo ładnie strzelał, a nasz Michał Lubowski bedzie miał kolegę do rywalizacji.
Tomasz z kolei wystrzelał 143 pkty, walił w tarczę tak pewniacko, że sam Robin Hood przyjąby go do bandy, progres prawie 40 pktów to sporo - zwłaszcza, że był osłabiony chorobą - oczywiści zgarnął pełną pulę wygrywając w swojej kategorii.
Przybył też nasz Rafał strzelając 191 pktów i nie gubiąć zadnej strzały zdołał zająć 3 miejsce, co zaowocowało jego tryskającym humorem.
Kategorię łuków z celownikiem wygrał Marcin, który bez pardonu uzyskał 12 6-ek, i ze stoickim spokojem wypunktował nas wszystkich. Wreszcie trochę ciepła zagosciło w I Krainie P-L Bałtyckiej i pośród śpiewu żurawi i cichego mruczenia trafostacji odbyła się ta nasza lokalna potyczka na strzały.