Ja jak mam problemy z wyciągnięciem strzały to opieram się o nią plecami, a strzałę ciągnę przez lewe ramię obiema rękami. Kucając i unosząc się na nogach mam w zasięgu prawie każdą wysokość na którą wbiła się strzała.
Czasem nie pomaga joga uprawiana przed matą...
w celu wyjęcia karbonowych promieni. Maty są tak skręcone, że daje radę tylko wysiłek zespołowy lub zmyślne ustrojstwa - jak to przedmiotowe.
Pretensje do organizatorów - skutkują zwykle odpowiedzią: "ech znowu ci bloczkowcy,...to po co używacie aż tak silnych łuków!".
(Ja dostaję wtedy wytrzeszczu
- bo dla mnie 50-60# to jest słabieńki łuczek).
Pewną metodą jest wówczas smarowanie końcówek strzał silikonem (mydłem, pastą do butów,...itp), ale trzeba to w zasadzie powtarzać za każdą serią- co jest kłopotliwe.