Tu będzie jeszcze fajniej: niektórzy nie dostaną deseru, choćby zjedli pierwsi, do czysta i nie siorbali.
Paskudna obrzydliwość połączona z ciasnym partykularyzmem. W dodatku krótkowzroczna: w Londynie "bloczki" mają być dyscypliną pokazową, na następnej olimpiadzie pewnie już będą normalną konkurencją. Tym czasem nasza krajowa czołówka do światowej ma się jak plan trzyletni do planu Marshalla. A czemu? bo zbyt mało nas trenuje aby można było wybrać utalentowane jednostki i je wytrenować.
A my, "bloczkowcy", nie jesteśmy jacyś przetechnokratyzowani, nadający się tylko do pokazywania na odpustach. Strzelamy z łuków, wg regulaminów PZŁucz albo innych związków sportowych, nie rozsiewamy zarazy. A że nasze łuki są ciut bardziej skomplikowane - tyczek do skoku nie robi się już z bambusa, w pięcioboju nie strzela ze standardowego pistoletu wojskowego, pływacy śmigają w dziwnych kalesonach (bez troczków!), rowery kolarzy mają "skrzynię biegów" i nierzadko pełną amortyzację.
Muszę tu jedno organizatorom oddać:
kto robi imprezę, ten ustala zasady bo to jego impreza i już. I może sobie nawet ustalić, że np. szatyni po 40-ce ze Szczecina z Apexami - wynocha (Jeżu, Ty
już nie jesteś szatynem
. Ale to będzie faszyzm lub coś tuż przed. Jeśli natomiast ma to być impreza
sportowa, uważam, że na dyskryminację miejsca nie ma.
Przepraszam wszystkich zniesmaczonych, że się tak ciskam ale ja ciągle naiwny bywam i czasem się zapienię jak trafiam na takie "klimaciki". Ponieważ wierzę w demokrację, zagłosuję nogami i nie wybiorę się tam. Ani tam ani na żadne inne zawody, gdzie "bloczki" będą traktowane lepiej lub gorzej niż pozostali.