Choć jestem potężne chłopisko (190 cm wzrostu, ponad 120 kg wagi, rozstaw łapek 191 cm, inne wymiary podaję jedynie zainteresowanym nadobnym Damom :-)) - nie mogę już napinać mocnych łuków tradycyjnych z powodów zdrowotnych. Stąd przejście na bloczki. Ale z praw fizyki wynika, że i bloczek da się napiąć jeszcze łatwiej, gdy zastosuje się kilka zasad, które przedstwię poniżej. Zaznaczam - to tylko teoria i moje próby, bardzo proszę by doświadczeni bloczkowcy doradzili, jak to się ma do praktyki:
1. Wybrałem łuk z jednym bloczkiem parabolicznym, by let-off włączał się płynnie.
2. Podczas napinania staram się wykorzystywać grawitację. Przecież moją prawą kończynę górną gdy jest wyciągnięta do góry ciągnie w dół siła kilkunastu funtów! Można ją wykorzystać w czasie napinania łuku - całkiem wyprostować lewą rękę z łukiem skierowanym ku górze, a prawą napinać łuk w dół. Gdy włączy się let-off - łuk ustawić w pozycji poziomej i już lekko napinać dalej.
3. Wykorzystać inercję. Przy rozpoczęciu napinania ustawić łokieć jak najwyżej - zanim zacznie się napinać cięciwa szarpię łokieć w dół.
4. Wykorzystywać do napinania łuku jak najwięcej mięśni - również obręczy barkowej. Czyli przed napinaniem wysunąć do góry nie tylko łokieć, ale i bark, który potem przy napinaniu też bierze udział.
Efekt - łuk ustawiony na 61# napinam bez żadnego zauważalnego wysiłku, nawet już rozważam przejście na naciąg 70#
Oczywiście tego sposobu napinania nie wolno stosować tam, gdzie są inni ludzie (łuk ze strzałą skierowany ku górze) ze względów bezpieczeństwa. Ja ćwiczę nocą w odludnej piwnicy, gdzie korytarz ma aż 46 metrów długości i jedyne co mogę uszkodzić - to strzały.
Pozdrawiam !