Pewnie każdy z Was miał kiedyś taki swój "dzień konia". Dzisiaj padło na mnie i po seriach: 56,56,57,59,60,59( 9 x X,żadnej ósemki) ustanowiłem swój nowy rekord wynikiem
347 ptk. Czyli stary poprawiony aż o 6 ptk
.
Miałem trochę farta bo z 10 strzał utkwiło w linii pomiędzy 9-ką a 10-tką,jednak wyraźnie szarpiąc dziesiątkę. X-ów też mało,ale jednak udało się fajnie strzelić.
Tym razem poświęciłem troszkę więcej czasu na rozgrzewkę. Zwykle strzelam 7-8 strzał i zaczynam punktowane serie,ale tym razem strzeliłem z 20 razy i dopiero zacząłem punktowaną.
Po pierwszych trzech,takich powiedzmy sobie średnich seriach, wróciłem do setu obciążenia, który przynosił mi w Xpression najlepsze skupienia. Próbowałem cos ostatnio w tym temacie zmienic. Bo ten układ obciążenia nie jest taki typowy i powiedział bym nie podręcznikowy. Odjąłem tylko 2(i aż 2 ) ciężarki uncjowe(teraz jest 8 na bocznym i 11 na przednim stabie) i statyka od razu mi sie poprawiła. Aż nie chciało mi się wierzyć,że stanowiło to taką róznicę. I w następnych seriach czułem,ze mi dobrze idzie. Szczególnie dumny jestem z tej ostatniej ,bo wiedziałem że jest szansa na dobry wynik i adrenalina trochę skoczyła. Jeszcze pierwszy strzał wydawało mi się,że zerwałem i że to może być góra 8-ka. Ale następne wpakowałem w tarczę bardzo pewnie. Czułem ,że dzis moc jest ze mną i to było pięć 10 pod rząd. A ta zerwana okazała się mocną 9-tką ,bardzo bliską linii 10-tki.
Jestem happy .