też nie mam pojęcia o polowaniu, ale wrażenia mam takie:
-to było żadne wyzwanie, a koleś dumny , że chamsko wykrwawił zwierzę.
-ewidentnie te bizony nie bały się , nie uciekały, nie broniły (oswojone?)
-wydaje mi się, że chociaż tego drugiego osobnika wypadało odpędzić
wyjątkowo żałosne zabijanie dla zabijania.
To nie było polowanie, tylko okrutna egzekucja.
PS. nie jestem przeciwnikiem myślistwa