a zamiana rak... coz probowalem i bylo to dosc "interesujace" doswiadczenie /.../
Moim zdaniem z tą zamianą rąk to bardzo ważna sprawa, warto ją zasygnalizować. Otóż w moim przekonaniu łucznictwo w dziejach ludzkości rozwijało się głównie w kontekście jazdy konnej. Long bow jest więc wyjątkiem, piękną legendą, która powstała w bardzo specyficznych warunkach. Nie zmienia to jednak faktu, że od najwcześniejszych dziejów łuku używano konno.
Koń jednak stwarza szereg ograniczeń. Najłatwiej jest oddać strzał w tę stronę, którą określa ręka łuczna, najlepiej pod kątem prostym do kierunku jaki wyznacza ogon i pysk konia. Stosunkowo łatwo jest oddać strzał obracając tułów w tył, nieco trudniej gdy cel jest przed koniem. Pewnych ćwiczeń wymaga przekroczenie ręką łuczną linii szyi konia, ale w tym przypadku możliwe są tylko strzały pod ostrym kątem, w przód. Jest taka rycina, która przedstawia strzelającego w ten sposób huzara, dość specyficzne ułożenie jego nóg umożliwia przekręcenia ciała w ten sposób, że strzał taki jest możliwy. W żargonie konnych łuczników ta pozycja nazywa się "strzałem mameluka", mnie jednak wydaje się ta nazwa niewłaściwa, wolę nazywać ją "pozycją huzarską".
Tu dochodzimy do pewnej zagadki. Otóż, trudno sobie wyobrazić, by w trakcie bitew, była preferowana tylko jedna strona konia. Taka sytuacja miałaby ogromny wpływ na strategie wodzów, wiele z taktycznych rozwiązań na polu bitwy byłoby łatwych do przewidzenia przez wroga. Możliwość oddania równie skutecznego strzału w obydwu kierunkach dawałaby szereg nowych możliwości militarnych.
Kolejną sprawą jest fakt, że ówcześni wojownicy całe swoje życie spędzali na ćwiczeniu się w wojennym rzemiośle i ze swoimi łukami wyprawiali naprawdę niezwykłe rzeczy.
Skoro więc możliwość zamiany ręki łucznej dawało przewagę na polu bitwy, a uczestnicy tych zmagań mieli dość czasu na naukę i treningi, to można wywnioskować, że konni łucznicy byli oburęczni!
Sam próbowałem zamieniać rękę łuczną, moją ambicją jest używać obydwu rąk. Zauważyłem, że największą trudność po zamianie rąk stanowi sięgnięcie po strzałę, czy też założenie jej na cięciwę. Myślę jednak, że po krótkim treningu będzie to równie łatwe, jak przy użyciu "właściwej" ręki. Samo oddanie (celnego) strzału jest dość banalne, choć i tu trening jest konieczny.
Oczywiście wprowadzając ten pomysł w życie należy rozwiązać problem kołczanu, tak by był on jednocześnie "lewo-" i "praworęczny".
Będę próbował i chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam,
Jacek