Napiszę to co mi powiedział myśliwy, który miał przyjemność polować w Stanach, w Kanadzie i wielu innych miejscach. Dodam, że jeszcze z bloczka nie strzelałem - właśnie jedzie do mnie Stinger, ale na polowaniach bywałem. Jako nagonka. Otóż ów myśliwy - facet koło 70-tki, powiedział mi, że z jego doświadczeń - polowanie z łuku to najbardziej humanitarny i skuteczny sposób polowania. Porównał strzałę do ukąszenia osy. Powiedział, że na podstawie jego obserwacji - zwierzę trafione z łuku - zachowuje się trochę podobnie do zwierzęcia ugryzionego przez jakąż żądłówkę. Tyle że po kilku krokach - zaskoczone - pada z upływu krwi. Tak naprawdę nie wiedząc co się dzieje.
Ale - jeśli chodzi o humanitarność... Obecnie hoduje się zwierzęta w fabrykach mięsa. Każde zwierzę ma przestrzeń do życia odpowiadającą jego objętości + 0.5m kwadratowego. Szczerze, gdybym był takim zwierzęciem - wolałbym zginąć od strzały. Każdy może sobie sprawdzić, jak współcześnie hoduje się mięso.
I teraz do adrema. Broń palna ma większy zasięg. Ale z moich doświadczeń - bycia w nagonce za młodych lat - dużo myśliwych pudłuje, albo strzela ... hmmm no nie do końca celnie. Myśliwy z łukiem musi sprostać pewnym dość rygorystycznym wymaganiom. Musi podejść na dobrą odległość ok 40m, mieć pewność, że trafi w okolice komory. To nie jest proste.
Ostatnio z żoną rozważaliśmy jak to jest z jedzeniem mięsa w aspekcie tej niehumanitarnej hodowli zwierząt na mięso. Dodam, że jestem biologiem. I szczerze mówiąc uważam, że zarówno dla zwierząt jak i dla nas - mniejsza ilość spożywanego mięsa - choćby przez ustanowienie prawa o mięsie do spożycia wyłącznie z polowań, byłoby korzystne dla ogółu. Oczywiście wiem, że to utopia... Wiem, ale też dziwie się, że biznes mięsny kwitnie, zwierzęta są hodowane w absolutnie karygodnych warunkach, a rozważa się sprawę polowania przez łuczników z powodu zbyt dużego cierpienia zwierzyny. Zwierzyna mieszka w lesie. Jest narażona na ataki drapieżników, pasożytów, na strach w każdej chwili swojego życia. W mojej opinii myśliwy z łukiem - jest - pomimo czasem chybionego strzału znacznie bardziej bliski naturze niż facet ze sztucerem, który ze 150 metrów strzela sobie i do tego jeszcze nie trafia. Albo trafia źle.
Zakaz polowania pochodzi z czasów, kiedy ludzie polowali masowo, przez to władca - król, książe, hrabia miał mniej zwierzyny dla siebie. Obecnie zakazuje się polowania każdemu. Do momentu przynależności do koła. I wyrobienia sobie odpowiednich pozwoleń. Innymi słowy - starszy pan - Kowalski, z kiepskim okiem - bawi się na polowaniach okaleczając zwierzynę, a młodemu adeptowi łucznictwa z wybitnymi osiągnięciami się tego zakazuje... Jakoś logika tego prawa mi umyka. Ale to tylko moje przemyślenia.