Wydaje mi się, że:
zabijanie w całym polowaniu - to rzeczywiście najgorsza chwila, ale najgorsza w aspekcie filozoficznym. W momencie oddawania strzału, który jest uwieńczeniem sporego wysiłku, starań i przebiegłości, wielu zmarnowanych okazji, wielu godzin cierpliwości,... sądzę, że nie rozumuje się w ten sposób. To impuls, chwila, atawizm.
Mamy kły, jesteśmy z natury mięsożerni, więc nie filozofujmy pokrętnie, że zabijanie zwierząt z natury rzeczy jest be lub, że kupując zafoliowaną szynkę w supermarkecie -nie uczestniczymy w zabijaniu.
Natomiast amatorzy nie dziczyzny - tylko agonii, nie powinni udawać się do lasu z bronią, tylko do ubojni (...a najlepiej od razu do psychiatry).