W życiu nie dam nikomu strzelać z mojego maleństwa, prędzej samochód pożyczę. Koledzy mają rację. Razu pewnego jeden bardzo godny łucznik miał wizytę "Fachowca" ten jak zobaczył bloczek to aż się oślinił, oczywiście nie obyło się bez próby naciągania, poszło... ale ciężko. Kolega się na chwileczkę obrócił i delikwent spróbował sił sam - efekt, śliwa nad okiem z rozcięciem łuku brwiowego, uszkodzony pip z soczewką, na szczęście nie walną suchacza tylko najpewniej nie zablokował ręki łucznej. A co do sprzętu, będzie tyle rad co wypowiedzi, większość z nas przechodzi tę samą drogę prób i błędów oraz strat finansowych tego się nie uniknie. Niech kolega próbuje albo wytrwa i zasili nasze szeregi, albo odpuści i w chwilach kiedy mógł by być w pięknych okolicach na treningu czy zawodach, będzie siedział z browarem przed telewizorkiem i dziadział.