A pies tam trącał katarki i gorączki, wszystko dla ludzi. Zauważyłem coś bardziej niepokojącego: im bardziej spada temperatura, tym mniej dynamiczne stają się ramiona łuku. Dotąd od miesiąca co dzień idąc do roboty i wracając do domu strzelałem sobie po kilkanaście strzałów dziennie, od niechcenia, za każdym razem słysząc miłe dla ucha "puff" od trafienia w miękki środeczek 18-sto centymetrowego kółka. A dziś im dłużej był łuk na mrozie - tym niżej były trafienia, a nawet kilka razy było poniżej, poza kółkiem... Jak to się powtórzy w warunkach już nie treningowych, to za kilka dni będzie już drogo kosztowało...
A może to tylko "wild boar fever"?