Któy myśliwy w Polsce wychodzi na polowanie - głównie po to - by mieć satysfakcję z przechytrzenia zwierza ?
Jako niepoprawny optymista, wierzę, że jest choć kilkudziesięciu takich w kraju... .
Całkowicie się z Tobą zgadzam. I to we wszystkich poruszonych przez Ciebie kwestiach. Edukacja myśliwych jest do bani, wciąż dominującym obrazem świata w tym środowisku jest podział na "szkodniki" i organizamy "pożyteczne", trudna do zaakceptowania jest kwestia samej "szkody". Selekcja, pozyskiwanie zasobów, czy gospodarka łowiecka opiera się na błędnych zalożeniach rodem z XVIII w. No a poziom etyczny i moralny większości polskiego środowiska myśliwskiego to temat na zupełnie inny post.
Polowanie jako rywalizacja? U nas rozumiane jest to chyba tylko jako efektywne zabijanie dla mięsa. A to nie tylko angielski model. Tego typu podchody bardzo popularne są także w Skandynawii (na Północy spotkałem myśliwych, których naprawdę szanuję). Zwykle wynikiem często wielodniowych zmagań nie jest ustrzelony zwierz, ale... satysfakcja. Kwintesencją problemu edukacji jest dla mnie scena z filmu pt.
Łowca jeleni. Kto nie widział, niech koniecznie zaliczy!
Jestem przeciwnikiem rozrywkowego strzelania do zwierząt, co nie znaczy, że łowieckie emocje są mi obce. Wystarczy karabin zastąpić na przykład aparatem fotograficznym.