Zmieniając temat na nieco bardziej problemowy, ...jestem ostatnio po lekturze kilku łowieckich, podręcznikowych opracowań, które oprócz wielu aspektów szczegółowych, związanych z fauną leśną i sposobami jej pozyskiwania, wyjaśniają również ideologiczne uwarunkowania łowiectwa w Polsce.
Otóż posługując się porównaniem z dziedziny, nie fauny - a flory, które dla nas właścicieli różnych grządek i doniczek
- może być bardziej obrazowe - Łowiectwo (w założeniu) - to jak uprawa dużego, ogrodu - łącznie z jego obkopywaniem, nawożeniem, sadzeniem,...itd. Sam akt polowania - to po prostu albo wyrywanie chwastów, albo cięcie trawnika, żywopłotu lub przycinanie i formowanie krzewów, ... ubrane oczywiście w atrakcyjny, nasycony tradycją rytuał. Efekt końcowy w postaci zdrowego ogrodu wybitnej urody - jest celem jedynym.
Ja podpisuję się obiema rękami - pod taką interpretacją łowiectwa - bo wg mnie tylko tak można moralnie uzasadnić udział w "koszeniu" czy "przycinaniu".
Oczywiście są wśród nas tzw. ekolodzy czyli w większości zwolennicy biologicznej anarchii - którzy uważają, że przyrodę należy zostawić w spokoju, piękny ogród to nienaturalna, ludzka fanaberia, natomiast jedynym słusznym stanem jest dziki busz. Z punktu widzenia Łowiectwa Polskiego jest kompletnie bez znaczenia, lub ma znaczenie trzeciorzędne - czy kogoś akurat
(kontynuując porównanie) strzyżenie trawnika wybitnie pasjonuje, cieszy, uspokaja, lub czy jest przeciętnym czy perfekcyjnym użytkownikiem ogrodniczych narzędzi. Albo czy ogrodnicy konkurują między sobą kto zetnie ładniejszy kwiatek czy gałązkę.
I tu właśnie zasadza się większość nieporozumień, które kontrastują nasze łowiectwo od innych, zagranicznych modeli.
W modelach zachodnich, aspekt przyjemności z uprawy ogrodu, lub wręcz jego kontemplowania - przez używanie bardziej prymitywnych narzędzi ogrodniczych - wysuwa się obecnie na plan pierwszy, a właściwe planowanie i gospodarowanie ogrodem - jako mniej spektakularne i mniej chwytliwe - odbywa się niejako przy okazji tych osobistych fascynacji. Przyznawanie się do nich w naszych warunkach, automatycznie posądza o nastawienie "sportowe", o hołdowanie wstydliwym atawizmom.
Dyskusja o łuku w łowiectwie - to nic innego jak postawienie pytania - czy byłoby możliwe używanie jak kiedyś - ręcznych, precyzyjnych nożyc - do cięcia żywopłotu - czy tylko i wyłącznie - jak obecnie - spalinowej, hałaśliwej nożyco-piły. Jeśli chodzi o "wyrabianie planu" to zdecydowanie piła, ale jeśli chodzi o fascynację uprawą ogrodu - wg mnie - zdecydowanie nożyce. W każdym bądź razie ogrodnik powinien mieć wybór.