Moja wiedza na temat polowań bierze się z biernego uczestnictwa w kilku z bronią palną, wielu rozmów z myśliwymi, których mam w rodzinie i wśród znajomych, oraz wielu filmów internetowych które oglądałem, zainteresowany użyciem łuku w łowiectwie.
W 99% przypadków zwierzyna nawet trafiona idealnie - z łuku...jednak uchodzi, a nie pada w miejscu. I o ile strzał lub zachowanie myśliwego było głośne, zwierzyna potrafi uciec nawet kilkaset metrów, zanim padnie. Jeśli nic jej nie wypłoszy, czasem kontynuuje czynności (popas, przyzywanie innych osobników, szukanie rywala,...) i traci przytomność z upływu krwi. Zwróćmy uwagę, że myśliwski grot strzały powoduje ranę tnącą, inną niż szarpiąca tkanki kula karabinowa. Ma to znaczenie głównie przy zranieniach (tzw. postrzałkach). Rana zadana przez szerokie, ostre jak lancet noże grotu - powoduje mniejszy ból, obfitszy uplyw krwi a co za tym idzie większą łatwość w odnalezieniu zwierzyny.
Z podchodzeniem zwierzyny - sprawa jest skomplikowana, bo podejście z łukiem (czyli na 30-40m) do zdrowego osobnika, przykładowo sarny lub jelenia, jest niezwykle trudne (aczkolwiek zdarzaja sie takie nieprawdopodobne sytuacje:
http://video.primos.com/streamPlayer.aspx?TID=cc21abc6-ec4e-4e45-819c-d30dd3a36c01&type=0 ). Stąd łucznicy polują prawie wyłącznie z zasiadki, stosując wabiki akustyczne i zapachowe. Do tego zasiadka odbywa się zwykle poza typowym widnokręgiem zwierzęcia, czyli na wysokości ok. 5m, na drzewie. Pozwala to oddać strzał nawet z odległości 20-paru metrów, co zwykle daje bardzo precyzyjne trafienie (
http://video.primos.com/streamPlayer.aspx?TID=4b18aee0-04b9-453e-a130-0b2e64bbf117&type=0 ). Strzelanie do zwierząt z łuku na odległość ponad 40-50m jest w warunkach realnego polowania (pora dnia, pogoda, emocje, niewygodna pozycja, ocena odległości, czas,...) - opatrzone dużym ryzykiem zranienia zwierzyny, więc uznaje się takie wyczyny za nieetyczne.
Reasumując, łowiectwo cięciwowe, jest trudne i mało efektywne w porównaniu z użyciem broni palnej, przez co uprawiane jest przez elitę - pasjonatów szukających wyzwań (a nie tylko dziczyzny na stole), wciąż doskonalących swoje umiejętności - i w świecie łowieckim przynosi szacunek i uznanie. U nas na razie, podobnie jak w wielu innych sprawach, jest na opak.