Wiem wiem, wątek o Elevenach, ale pozwolę sobie napisać kilka słów „od konkurencyjnego producenta”, czyli ode mnie (tylko żeby nie było, że kryptoreklama wildgear.pl... proszę przeczytać do końca, lub zacząć od końca...).
Produkujemy maty i inserty (w dwóch rodzajach), i te inserty do grotów sportowych rzeczywiście nie wytrzymują aż 15000, tylko przeważnie około 1500... sipap, niestety, chociaż bardzo się staramy, to chyba nie aż tyle :-) Wszystko zależy od sposobu użycia (z czego się strzela, z jakich dystansów itd.). Co jakiś czas klienci dają mi znać o jakichś rekordowych przebiegach, sam zresztą też używam znacznie dłużej (niż te 1000-2000), ale jak dla mnie to naprawdę „męczące”, bo wymaga systematycznego, precyzyjnego ostrzeliwania całego insertu zmieniając punkty celowania centymetr po centymetrze, tak żeby caluteńką powierzchnię insertu tak samo podziurawić i wykorzystać „do końca na maxa” (chyba że ktoś przez przypadek ma taki fajny losowy rozrzut, że ciągle mieści się w insercie, ale nie często trafia w ten sam punkt – to mu wtedy bez trudu przychodzi wykorzystanie na maxa hehehe). Jeżeli ktoś liczy, to niech napisze, ile mu wytrzymuje średnio, z czego i jak strzelał.
Regenerowane inserty są tańsze, ale – jak napisał makato – niektóre mogą padać szybciej. Zazwyczaj nie ma większej różnicy w trwałości, czasami wychodzą nawet mocniejsze, ale ciężko przewidzieć, bo przychodzą do nas w różnym stanie zużycia. Z regeneracją insertów jest tak, że w im gorszym stanie do nas trafi, im dziursko jest większe, insert bardziej zmasakrowany, tym lepiej, tym lepszy wychodzi po regeneracji. Jeżeli nie ma przestrzału na wylot, wielkiego „krateru”, że prawie rękę można włożyć, tylko jest zdziabany z zewnątrz, to usuwamy mechanicznie wszystko co luźne, i wtryskujemy nowy materiał, maksymalnie, ile się da (ale ponieważ jest nierozwalony „do końca”, słabiej przyjmuje nowy materiał i efekt regeneracji może być słabszy). Natomiast w ostro zmasakrowanym, przy oczyszczaniu wypada prawie cały środek i zostaje tylko to, co z różnych przyczyn nie ucierpiało, zazwyczaj tylko boki (reszta idzie do utylizacji) – regenerując otrzymujemy wtedy calutki nowy środek... i one wytrzymują tyle samo, albo i dłużej niż nowe. Stąd prośba o masakrowanie do samego końca – ciężko zrobić, ale wtedy do klienta wraca „lepiej zregenerowany”, z większą ilością nowego materiału (a w tej samej cenie regeneracji).
Fotka z dobrze zmasakrowanym insertem poniżej, hehehe (o ile uda mi się zamieścić...)
Osobiście wolę te regenerowane, bo mniej mi je szkoda dziabać broadheadami.
Na dobrą sprawę, jak się człowiek uprze, można załatwić w ten czy inny sposób dowolną matę syntetyczną czy insert w dosłownie kilka godzin. Nie ma idealnych (i nasze wildgear też takie nie są, chociaż bardzo się staram, żeby były jak najlepsze... chociażby dlatego, żebym sam miał w co strzelać hehehe). Wybiera się tylko „mniejsze zło”, cenę, kształt, kolor, wagę, komfort użytkowania/wyciągania strzał, komu damy nasze pieniądze – co kto lubi, w zależności od potrzeb, preferencji. Z tego co widzę (bo regenerowaliśmy znaczną większość mat czy figur dostępnych na rynku, oczywiście tych, które da się zregenerować, bo np. „Black hole” naszymi materiałami się nie da, nie opłaca...), chyba żadna syntetyczna nie daje rady przy intensywnym używaniu (tzn. daje radę... gdy ktoś ma dziennie wiaderko pieniędzy do wydania i co trochę wymienia inserty na nowe hehehe). Tutaj pilśnię (mimo jej wad) trudno czymś sensownym zastąpić, bo najtańsza – zgadzam się w 100% z Jaco. Nakładanie/wieszanie/wbudowywanie w pilśnię mat syntetycznych działa całkiem OK, można albo wieszać, albo wmontowywać - fotki poniżej (...o ile uda mi się zamieścić).
Zwiększa się w ten sposób powierzchnia, na syntetycznych można swobodnie używać broadheadów czy bardzo mocnych łuków, a na części z pilśni łatwiej korzystać ze słabszych łuków, wieszać tarcze (te po 3 sztuki)... a najlepiej, to mieć tak jak Sztygarro, kilka różnych mat: stacjonarkę, kartono-szmaciaka jakiegoś do molestowania bestialskiego, i coś kompaktowego do przewożenia. Wtedy jest full wypas – na każdą okazję jest coś innego, bo uniwersalnych "do wszystkiego" chyba nie ma. W wildgear już na przykład nie produkujemy dużych mat, „stacjonarnych”, tylko 40x40, właśnie takie „mobilne”, do postrzelania w terenie, rozgrzewki i sprawdzenia sprzętu przed polowaniem... one mają największy sens szczególnie wtedy, gdy ktoś dużo strzela z grotów myśliwskich.
Wątek jest o matach Eleven lub innych – jeżeli już coś w stylu lekkich Eleven, to radziłbym kupować te grubsze, około 25cm grubości, bo po wystrzeleniu w nich dziury nie trzeba ich wyrzucać czy odsyłać do reanimacji (bo czasami przesyłka więcej kosztuje, niż regeneracja): wystarczy wyrównać dziurę do otworu o średnicy około 18-19cm, zamówić insert, i go tam wcisnąć na siłę. Trzyma się, działa. Cienkie maty się do tego nie nadają, bo inserty się w dziurach nie trzymają. Poza tym, te lekkie eleveny, hma, inne podobne, są ze spienionego polietylenu... czyli generalnie z prawie tego samego, prawie to samo (wiem że mają w środku to samo, bo je masowo szlachtowałem podczas regeneracji; różnią się gęstością albo ułożeniem warstw, ale w ostateczności na to samo wychodzi), i gdybym miał wybierać, to brałbym polskie, albo co tańsze, bo będzie działało tak samo. Unikałbym natomiast jak ognia mat typu „re-bond” (takie z kolorowymi skraweczkami w środku, tym bardziej z rozdrobnionej gumy) – ciężko strzały wychodzą, zużywa się i tak, a jak się już zużyje, to do regeneracji jest prawdziwie wielkie dziursko, bo te strzępki z niektórych sztuk strasznie się sypią (dlatego one, już nowe, są najczęściej oklejone z dwóch stron cienkimi polietylenowymi arkuszami). Ale... co kto lubi :-)
Pozdrawiam