Dzięki wszystkim za przybycie.
Właśnie dotarłem do domu, zmęczony, pachnący ogniskiem i bardzo zadowolony. Spotkanie z pewnością (jeżeli Arek się zgodzi) powtórzymy.
Miejsce fajne - w wąwozie z rzeczką, pomiędzy dwoma górami. Wokół zagajniki i charakterystyczne "khee!!! kheee!!!"
Pomyślimy nad zorganizowaniem następnego spotkania tak, aby był nocleg. Wtedy będzie można jeszcze podzielić się okowitą. Wstępnie koncepcja jest taka, że spotykamy się na świętowaniu św. Sebastiana - patrona łuczników.
Jako, że wtedy może leżeć śnieg - na miejsce można będzie dojechać jedynie furmanką, kuligiem albo na nartach. Piszecie się?
No, ale jak bardzo za sobą zatęsknimy, to zobaczymy się wcześniej.
P.S. Podzielcie się zdjęciami